Polskie ZOO Polskie ZOO
398
BLOG

Inwigilacja dziennikarzy - druga strona medalu

Polskie ZOO Polskie ZOO Polityka Obserwuj notkę 1

Szokujące więści przyniósł wczorajszy dzień. Rozpracowywanie operacyjne dziennikarzy winno być w każdych okolicznościach napiętnowane za wyjątkiem powodów zakładania podsłuchów, kontroli korespondencji, jeśli w grę wchodzą najcięższe przestępstwa. Ingerencja w sferę zaowdową dziennikarza ma swoją drugą stronę. To bezprawna inwigilacja jego rozmówców. Jeśli dziennikarz jest podsłuchiwany z racji swoich obowiążków służbowych oznacza to przestępstwa niepowątpiewalne na szkodę jego rozmówców. 

W roku 2015 miałem szczególnie wiele rozmów z Pawłem Miterem. Były codziennie. Dziś okazuje sie, że ktoś mógł te rozmowy nagrywac. Kancelaria Premiera mówi o inwigilowaniu dziennikarzy w latach od 2007 roku aż do roku 2015 a więc w okresie moich najintensywniejszych rozmów z Miterem i najintesywniejszej korespondencji głównie na czacie. Rozmawialiśmy obok spraw dla niego służbowych i dla mnie "służbowych" tzn. do jakiegoś konkretnego artykułu o wielu innych rzeczach. Oczywiście bohater dziennikarskiej relacji musi w pełni zaufać dziennikarzowi i opowiedzieć mu wiele szczegółów nawet tych, które do publikacji nie są. Tak było również ze mną. Obok ścisłego tematu naświetlałem Pawłowi konteksty, powiązania, dane które przypuszczam a o których nie ma dowodu, by wykazać ich prawdziwość. Chodzi o tuszowane przestępstwa i metody zastosowane do ich zatuszowania przez siedleckich cyngli. 

Włos mi stanął dęba na głowie, że ktoś mógł moje rozmowy z Miterem nagrywać z powodu, ze wykonywał on obowiązki służbowe i w zakresie tematów ściśle zawodowych a dla mnie prywatnych. Włos mi stanął dęba na głowie, że podsłuchiwano jego rozmowy tylko dlatego, że jest dziennikarzem a przecież nie wszytskie rozmowy ze mną miłą wyłacznie zawodowe. W tym aspekcie nagrywanie Pawła jako dziennikarza stanowiło bezprawną inwigilację mnie jako zwykłego obywatela w każdej podsłuchanej moje rozmowy z nim i bezprawne gromadzenie danych o mnie. Ilu ludzi zatem zostało pokrzywdzonych z powodu inwigilowania sfery zawodowej dziennikarzy, bo to nie jest kwestia tylko dziennikarzy? Ilu innych ludzi skrzywdzono, bo podsłuchiwano kogoś z racji bycia dziennikarzem a więc z racji wykonywnai jakiegoś zawodu? Jaki status prawny mają dane pozyskiwane przez CBA z naszych zupłęnie prywatnych rozmów lub z tych, podczas których rozmawialiśmy nie o moich sprawach lecz o sprawach Mitera? 

W sprawie podłuchiwania dziennikarzy trzeba pamiętać o ich rozmówcach. W ich wypadku zbieranie danych było z gruntu bezprawnym dzialaniem. Pozyskanie danych z moich rozmów z Miterem stanowiło złamanie praw podstawowych - moich. Mogło prowadzić też do szkody prawnej na przykład, bo przecież nie wiem, czy siedleckie cyngle poprzez koneksje i znajomości nie miały dostępu do rejestracji nagrań rozmów z Miterem a tym samym do danych objętych całkowitą tajemnicą. Inwigilacja dziennikarzy zostanie wyjaśniona na pewno dla nich. Ale co z inwigilacją rozmówców dziennikarzy, będącej bezprawną konsekwencją zakładania podsłuchów dziennikarzom? Wobec tych ludzi pogwałcono wszystkie regulacje prawne chroniące ich prywatność. Dowiem się czy również moje rozmowy z Miterem podsłuchiwano. Nie da sie bowiem podsłuchiwać dziennikarza a nie podsłuchiwać mnie.

Z jedną z dziennikarek odnosiliśmy wrażenie podsłuchów. Przychodziły myśli, ze nas ktoś podsłuchuje. To było czasem wrażenie, że prokuratorsko-sądowe cyngle stosują wybieg, by zneutralizować jakieś nasze ustalenia, plany, by zdemaskować tę lub inną kwestię mojej historii. Mamy z nią też korespondencję o tym. Sąd mi nie odpowiedział jasno, czy wydawano zgodę na podsłuchiwanie moich rozmów. Prokuratura to samo - z generalnej przyszło idiotyczne pismo zawierajace formułkę z ustaw, kiedy i jak sie stosuje podsłuch. Zastosowanie podsłuchu jest prawnie rzeczą banalną. Prokuratura wszczyna śledztwo. Uzyskuje zgodę na podsłuchiwanie rozmów. W odpowiednim momencie śledztwo umarza. I nikt z nas nigdy się nie dowie, że był podsłuchiwany i inwigilowany. W ten sposób łatwo w układach mafijno-rodzinnych w wymiarze sprawiedliwości używać organu państwa co celów innych - do swoich prywatnych celów przez prokuratorów lub sędziów.

W lutym 2016 roku otrzymałem piersze sygnały, ze coś jest nie tak. Przychodziły komunikaty a to z konta na Twitterze a to z Facebooka o logowaniu się z innych urządzeń i z innych lokalizacji. Później, tydzień temu był nieduży wybuch w komputerze. Odgłos wybuchu. Komputer z wieloma danymi o politykach, o skadalach, ze screenami, z dokumenatami, z dowodami przestępstw w wymiarze sprawiedliwości, dane, które jedengo prezesa posadzą na pryczę obok prokuratorskiego łapówkarza napychającego kabzę milionami... Założył sobie prezes kancelarie adwokacką, do której nikt nie wchodzi. Płatności online czy telefonicznie? Dziwny odgłos wybuchu i przestał działać. Oddałem go do ekspertyzy. Ktoś podrzucił wirusa... No i różne myśli kołaczą się w zwiazku z tym w aspekcie wieści o podsłuchiwaniu Mitera. 

Ustalę w trybie dostępu do informacji publicznej, czy podsłuchiwano moje rozmowy z Miterem. Moje! Chętnie pójdę też do sądu administracyjnego, bo oprócz dziennikarzy jako ofiar działań CBA i ABW są setki a może tysiace innych ofiar bezprawnego zbierania danych o ludziach w tym o mnie a ja nie wyrażam na to zgody, by ktoś podsłuchiwał moje rozmowy z kimkolwiek. Już ja zadam CBA takie pytania w trybie dostępu do informacji publicznej, że stękną. Tańculę doprowadziłęm wszak na posadę szeregowca w Augustowie. W trybie dostępu do informacji publicznej właśnie! Nabrałem doświadczenia w tym trybie prawnym takiego, że jeden z moich adwokatów konsultował u mnie kwestię którą mu klient dał... Nie degradacja Tańculi trybem dostępu do informacji publicznej była dla mnie komplementem, lecz pytanie mojego adwokata w konkretnej sprawie. Człowieka, którego szanuję i mu ufam. No to ja już "skonsultuję" CBA trybem ustawy o dostępie do informacji publicznej czy podsłuchiwano moje rozmowy z Miterem...

Pominę tu kwestię czy warto było rozmawiać z Miterem z tego powodu, ze rozmowy te ktoś podsłuchiwał. Upublicznienie nazwisk dziennikarzy, których inwigilowano jest właściwie kłopotliwe. Czy mam żałowac tych rozmów z Miterem jako podsłuchiwanym dziennikarzem? Oczywiście, że nie. Nasze rozmowy nie łamałay prawa. Złamał je ktoś inny. Ktoś inny naruszył prawo chroniące moją prywatnośc. Ktoś inny wtargnął do niej. Tego trzeba posadzic na pryczy własnie. 

Polskie ZOO
O mnie Polskie ZOO

Ludzie nie wierzą, że to co się zdarzyło miało miejsce. Ale się zdarzyło. Pani Sędzia Barbara Piwnik, była Minister Sprawiedliwości nazwała to "anomalią siedlecką" w wymiarze sprawiedliwości. Na blogu tym nie będzie nazwisk przestępców. Będą tylko nazwiska osób wypełniających funkcje publiczne i będące osobami publicznymi. Będę wyciągał ich pochowanych za organami Państwa. Tak jak nawołuje Leszek Balcerowicz. A za myśl przewodnią obieram pytanie europosła Wojciechowskiego "Czy sędzia Zych wzięła łapówkę?" A i słowa Adama Sandauera powtórzę jako moje "Ta strona poświęcona będzie skur..stwu. Oczywiście tylko i nie całemu. Za dużo tego w naszym państwie. Opisuje ona to co było moim losem. Każdej zamieszczonej informacji mogę dowieść i bronić dokumentami". Jednocześnie przepraszam za błędy literowe. Jestem po ciężkim paraliżu i czasem mam kłopoty ze wzrokiem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka