Rozmawiałem dziś z Panem Adamem Sandauerem. Przez telefon. Był jakiś podenerwowany. Powiedział że się źle czuje, że jest chory, że jest zmęczony. Że już nie ma sił na ksiazki, wywiady, telewizję. Nie ma sił na żadną walkę.
Był poirytowany. Nawet przeklął dwa razy. To świetny facet. Nie jakieś "ąąą ęęę" tylko po prostu facet z jajami. Normalny człowiek z którym się normalnie rozmawia. Żaden VIP srip nadmuchany. Ma charakter. Wściekle mówił do mnie: "Trzeba było walczyc 10 lat temu o prawa pacjenta a dziś mamy to co mamy. Walka z urzednikami. Niech Pan sobie pisze tysiac pism jak Pan chce". Musiał się źle czuc. On też jest ofiarą błędu medycznego i całe zycie odczuwa skutki. Później oczywiście powiedział, co powinienem zrobic.
Pan Sandauer ma 70 lat. Połowę swego zycia walczy o prawa pacjentów. To on był pomysłodawcą "Ustawy o Rzeczniku Praw Pacjenta i prawach pacjneta" ale ta ustawa, która przyjął Sejm nie była po jego myśli i on się od niej odcina. Faktycznie gdy ją przeczytamy, to jest w niej masa "wodolejstwa" i brak regulacji konkrenych w wielu sprawach. Gdy czytam tę ustawę to przekonuje mnie, że Sandauer ma rację. To nie jest dobra ustawa. Ona niczego nie gwarantuje pacjentowi. Właściwie niczego.
Pan Sandauer powiedział, że się bardzo źle czuje. Dwa lata temu - pamietam - dzwoniłem do niego. Był pełen wigoru. Zapraszał mnie do Krakowa, bo jechał odpocząc "Pokłóciłem się z zoną. Jade do Krakowa. Niech Pan przyjedzie i pogadamy. Będe tydzień i będę miał co robic". Nie miałem mozliwości wtedy. Żałuję, bo zawsze chciałem go namówic na ksiazkę, na "wywiad-rzekę". Wtedy w Krakowie byśmy ją pewnie zrobili.
Powiedział, ze się bardzo czuje czuje...
Komentarze